Koniczynka pokonana! Hadykówka liderem!

Koniczynka pokonana! Hadykówka liderem!

Ostatnie kilka kolejek ligowych dostarcza zawsze sporych emocji. Czasami rozstrzyga się sprawa awansu, a czasem sprawa spadku. W niedzielę na boisku w Ocicach miała częściowo rozstrzygnąć się sprawa awansu do A klasy. Niepokonana do tej pory na własnym stadionie Koniczynka podejmowała liderującą Ceramikę Hadykówka. Obie drużyny w tej rundzie wiosennej zgodnie wygrywały każde ze swoich spotkań wiec wydawać by się mogło, że będziemy świadkami zaciętego i niezwykle wyrównanego spotkania. Tyle teoria. W praktyce końcowy wynik zaskoczył zarówno gospodarzy jak i również gości.

Zawodnicy obu zespołów przed niedzielnym pojedynkiem zgodnie zapowiadali, że do najważniejszego meczu tej rundy podchodzą spokojnie. Stawka spotkania jednak od pierwszej minuty była odczuwalna na boisku. Zarówno gospodarze jak i goście nie mogli złapać swojego odpowiedniego rytmu gry. Jako pierwsi, nieznaczną inicjatywę wykazali zawodnicy Koniczynki, ale ich próby wielkiego zagrożenia pod bramką Ceramiki nie przynosiły. Mało było też składnych akcji i dogodnych bramkowych okazji do zdobycia gola, zarówno z jednej jak i drugiej strony.

Obie drużyny w niedzielę zdawały sobie sprawę z tego, że błąd i utrata pierwszego gola może być bardzo kosztowna w tak ważnym spotkaniu. Właśnie taki błąd kosztował Koniczynkę utratę pierwszej bramki jeszcze w pierwszej połowie spotkania. Z pozoru niegroźne dośrodkowanie na gola zamienił Dawid Adamczyk wykorzystując fatalny błąd Krzysztofa Wolaka. Bramkarzowi Koniczynki wydawało się, że pewnie chwyci piłkę. Futbolówka jednak przeleciała nad jego rękami i znalazła drogę do siatki. Wolak przy niefortunnej interwencji doznał również urazu i po pierwszej połowie musiał opuścić plac gry. W jego miejsce pojawił się Łukasz Nowak.

Od 46 minuty meczu goście z Hadykówki nastawili się na grę z kontry i jak się później okazało ta taktyka przyniosła im wymierne korzyści. Zanim jednak do tego doszło szczęście dopisało Damianowi Marutowi, który odprowadził tylko wzrokiem odprowadził strzał Szczepanka. W sukurs bramkarzowi Ceramiki przyszedł słupek. Gospodarze mogli udanie rozpocząć drugą połowę, ale szczęście tego dnia było wyraźnie po stronie gości. Koniczynka próbowała najprostszymi środkami doprowadzić do wyrównania, ale każde z dośrodkowań aktywnego Mateusza Bili kończyły się w rękach Maruta albo wybiciem przez obrońców.

Zmiany, które miały pomóc zespołowi z Ocic również wymiernego skutku nie przyniosły. Ani Marcin Ordon ani Konrad Stybel nie byli wstanie wnieść niczego pozytywnego do słabo grającej tego dnia Koniczynki. Ceramika słabości rywala wykorzystała. Najpierw jednak zmarnowała dogodną sytuację aby podwyższyć rezultat spotkania. Nowak wyszedł zwycięsko z pojedynku sam na sam. Kilka chwil później jednak już niewiele mógł zrobić. Sudoł znalazł się oko w oko z bramkarzem Koniczynki i nie dał mu żadnych szans na skuteczną interwencję. Drugi gol dla Ceramiki oznaczał praktycznie koniec marzeń o korzystnym wyniku zespołu z Ocic. Na nic zdały się ofiarne próby zdobycia gola kontaktowego bowiem tuż przed końcem nokautujące uderzenie zadał Adrian Bogdan. Napastnik Hadykówki z zimną krwią ograł Mariusza Łukawskiego i lewą nogą wpakował piłkę do siatki Nowaka.

Wynik 0-3 z Ocicach zaskoczył wszystkich. Koniczynka jak i jej najwierniejsi fani takiej klęski w najważniejszym meczu sezonu się nie spodziewali. Tym bardziej, że do niedzielnego spotkania na własnym stadionie nie przegrali. Niedzielna porażka po części przypominała tą poniesioną przez piłkarzy Siarki z Wigrami Suwałki. Czasu na leczenie kaca po niedzielnej porażce nie ma, bo już w czwartek zaległe spotkanie w Cyganach. Strata punktów z tym zespołem może oznaczać już definitywny koniec marzeń o bezpośrednim awansie. Z kolei zespół Ceramiki zaś nie przypuszczał, że w Ocicach uda się wygrać w tak zdecydowany sposób. Okazała wygrana w takim meczu przybliżyła drużynę Wojciecha Krzeszewskiego do upragnionego awansu. Piłkarze z Hadykówki jednak studzą optymizm mając w pamięci przypadek Wspólnoty Serbinów, która awans wypuściła w dwóch ostatnich kolejkach sezonu.

Radość gości i smutek pokonanych da się odczuć w pomeczowym dwugłosie. Swoimi opiniami na temat niedzielnego meczu podzieliła się dwójka obrońców obu ekip, kapitan Koniczynki Mariusz Łukawski oraz Artur Grądzki z Ceramiki. Oto co powiedzieli w krótkiej rozmowie.

 


MARIUSZ ŁUKAWSKI (KONICZYNKA OCICE)

Tak jak Siarka w środę tak i Koniczynka dzisiaj przegrała najważniejsze spotkanie w tym sezonie. Przegrana w tak istotnym meczu boli podwójnie?

Przegrana boli, ale tragedii nie robimy. Szkoda, że zakończyła się pewna seria. Byliśmy do meczu przygotowani, ale niestety nie wyszło.

Co było przyczyną tak wysokiej porażki w tak ważnym meczu?

Dwa błędy z 30 minuty. Najpierw nasz rzut rożny, gdzie zawodnik miał blokować bramkarz i tego nie zrobił, a ten spokojnie chwycił piłkę i wprowadził ją do kontry. Z tej kontry właśnie padła bramka po ewidentnym błędzie Wolaka. A potem to już Hadykówka grała cały czas z kontry i może dobrze, że skończyło się tylko trzema bramkami.

Będący na trybunach Szymon Kozłowski stwierdził, że był karny na Krzysztofie Barnasiu przy stanie 0-0. Jak Pan to widział z perspektywy boiska?

Powiem tak, gdyby sędzia użył gwizdka to możliwe, że zawodnicy Ceramiki wcale by nie protestowali. Gdyby padła bramka to my gralibyśmy z kontry. W tym meczu chodziło o to ten, który strzela otwiera mecz.

W przerwie meczu nie było mocniejszy słów w szatni?

W przerwie było bardzo spokojnie. Byłem nawet zadowolony z gry. Mniej z wyniku wiec nie było powodu do mocnych słów.

Momentami brakowało przebojowości Janka Kołodzieja. Najbardziej chyba jednak był odczuwalny brak pauzującego za karki Michała Kozłowskiego? Zgodzi się Pan z tym?

Janek od dłuższego czasu nie może grać i tu już przywykliśmy do jego nieobecności. Brakło Michała i jego wpływu na charakter gry drugiej linii. Morale zespołu już przed meczem kulało właśnie z tego powodu.

Strata trzech punktów oznacza jedno – trzeba wygrywać wszystko do końca i liczyć na potknięcie rywala. Awans bez grania barażu wciąż jest możliwy w Ocicach?

Teoretycznie tylko wygrane do końca i przegrana chociażby w jednym meczu rywali daje szanse. Baraże to loteria, ale liczymy, że jeszcze ktoś sprawi nam niespodziankę. Po prostu taki jest sport, że wszystko jest możliwe.

 


ARTUR GRĄDZKI (CERAMIKA HADYKÓWKA)

Na początek gratulacje. Takiego wyniku chyba się nie spodziewaliśmy. Zakładaliście wygraną z Koniczynką, która do tej pory u siebie nie przegrała?

To, że wygramy z Koniczynką nie było dla nas zaskoczeniem. Znamy swoją wartość jako drużyny i nie czuliśmy się gorsi pod żadnym względem od zespołu z Ocic. Zaskoczeni jedynie możemy być rozmiarami tej wygranej. Do meczu podeszliśmy na luzie, ale nie oznaczało to, że nie chcieliśmy wygrać.

Co według Ciebie było kluczem do zwycięstwa w tym meczu?

Moim zdaniem o naszym zwycięstwie zadecydowały trzy czynniki. Pierwszym z nich był styl gry przeciwnika. W tej rundzie byliśmy całą drużyną na dwóch meczach Koniczynki wiec wiedzieliśmy, że ich największy atut to długie piłki na napastników i praktycznie nic poza tym. Trener ustawił nas w taki sposób żeby napastnicy Ocic mieli ciężko cokolwiek zrobić z piłką. I to się powiodło. Dodatkowo zostaliśmy poinstruowani żeby po przejęciu piłki zagrać jak najszybciej do przodu żeby cały czas kontrować przeciwnika, a przy tym nie dać się zepchnąć do defensywy. To również udało się zrealizować, bo wszystkie bramki padły po kontrach. Drugim ważnym czynnikiem wpływającym na naszą wygraną była średnia wieku zawodników. W Ocicach ta średnia jest troszkę wyższa niż u nas i widać było, że w tym upale zawodnicy z Ocic szybciej opadli z sił. Trzeci czynniki to odrobina szczęścia, ale to ponoć sprzyja lepszym.

W drugiej połowie nieco się cofnęliście, a rywal stanę nękał groźnymi wrzutkami w pole karne. Nie było obaw, że za chwilę gospodarze mogą wyrównać i pójść za ciosem?

Rzeczywiście, w drugiej połowie gospodarze atakowali częściej i groźniej niż na początku dlatego my bardziej skupiliśmy się na zabezpieczeniu dostępu do bramki. Było kilka nerwowych chwil, ale udało się wyjść z tego obronną ręką. Koniczynka najbliżej zdobycia bramki była zaraz na początku drugiej połowy, gdy po błędzie naszej defensywy przed utratą gola uratował nas słupek. Wtedy odetchnęliśmy z ulgą, bo gdyby padła bramka na 1-1 to na pewno byłoby cieżko i wynik mógłby być różny. My cierpliwie czekaliśmy na swoje szanse i okazało się, że taka szarża nie wyszła na dobre Koniczynce. Pod koniec spotkania nadzielali się na nasze kontry i dzięki temu skończyło się 0-3 a mogło być nawet więcej.

Wygraliście do tej pory wszystkie spotkania wiosną w tym to najważniejsze. Szampany już się chłodzą w Hadykówce?

Przed nami jeszcze 4 mecze i wszystko tak naprawdę w naszych rękach. Nie musimy się już oglądać na innych tylko grać do końca swoje, a bezpośredni awans będzie nasz. Na chłodzenie szampana jeszcze za wcześnie. Pamiętam, że w sezonie 2010/2011 Wspólnota Serbinów awans przegrała w dwóch ostatnich kolejkach sezonu tracąc punkty z drużynami dołu tabeli. Nie chcielibyśmy podzielić ich losu wiec z chłodnymi głowami podchodzimy do kolejnych spotkań.


Cały powyższy artykuł zamieszczamy dzięki blogowi "Sportowy Tarnobrzeg" www.sportowytarnobrzeg.blox.pl. Dziękujemy!

/źródło: http://sportowytarnobrzeg.blox.pl/2014/05/KONICZYNKA-SYMBOLEM-SZCZESCIA-CERAMIKI-W.html

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości